Jagdgeschwander 27 kolokwialnie, choć bez zbytniej przesady, nazwać można wylęgarnią asów. Niemal każdy pilot służący w tej stacjonującej w północnej Afryce jednostce był odznaczony co najmniej Żelaznym Krzyżem. Dowódca jednostki Eduard Neuman, Werner Schröer, Hans Joachim Marseille… To tylko najbardziej znani lotnicy latający w barwach JG 27. Jednak oprócz niezwykłych osiągnięć w powietrzu, piloci i mechanicy tego oddziału potrafili bawić się jak mało kto i swoimi rozmowami gorszyć aliantów, podsłuchujących niektóre przekazy radiowe…
Każdy pilot mający za sobą co najmniej jeden lot bojowy, miał prawo pojawić się w Barwnym Kabarecie Neumanna. Dowódca jednostki sprowadzał z Niemiec czerwone wino, starając się, by jego podwładni chociaż raz na pewien czas zapomnieli, gdzie się znajdują. Tak oto organizowano konkursy w przeciąganiu liny i gry w kręgle – wieczorami wszyscy byli równi, nie rozróżniano (nie tylko z powodu wysokiego stężenia alkoholu we krwi) dowódcy od podwładnego – bawili się wszyscy. Sam Eduard Neumann, pieszczotliwie nazywany przez kolegów „Edu”, na swoją siedzibę przeznaczył stary wagon cyrkowy, który zlecił pomalować i odrestaurować. Niewielu lotników miało okazję wejść do środka, krążyły jednak plotki, że na ścianach wagonów namalowane są roznegliżowane ciemnoskóre dziewczyny – każda odpowiadała jednemu pilotowi JG 27. Wraz z każdym kolejnym zestrzeleniem „panienki Neumanna” ubierano – jedna wroga maszyna odpowiadała jednemu źdźbłu trawy w spódniczce hula.
Chociaż Edu Neumann sprawiał wrażenie poważnego i surowego (był w końcu jedynym, który potrafił zapanować nad niesfornym Marseillem), sam chętnie brał udział w organizowanych dla żołnierzy dla pilotów przedstawieniach. JG 27 najbardziej lubił, gdy w przebraniu dżina urządzał pokaz magicznych sztuczek. Każdy pokaz Kabaretu Neumanna dzięki technikom i radiooperatorom słyszany był przez stacjonujące w pobliżu jednostki (niekiedy także wrogie). Dowódca do zabawy zachęcał również kapitanów – Werner Schröer odnalazł powołanie w konferansjerce okraszonej nieprzyzwoitymi dowcipami, z kolei kapitan Ernst Maaka odpowiedzialny był za tak zwany „Magiczny Show Maaka”, w którym prezentowali się żołnierze i piloci wykonujący taniec brzucha (nieraz znaleźć można było wśród nich i Marseille’a).
Neumannowi udało się osiągnąć sukces – po kilku godzinach większość żołnierzy i pilotów była tak pijana, że nie mogła ustać na nogach. I choć, jako dowódca, nie pochwalał nadmiernego pijaństwa, doskonale wiedział, w jakim stresie żyją na co dzień młodzi ludzie będący pod jego opieką. Nieraz jednak nawet podczas takich wesołych wieczorów informacje z zewnątrz docierały do odosobnionego obozu JG 27. Nie wiadomo było, kiedy Brytyjczycy zaczną zagłuszanie transmisji – kiedyś wybrali moment, w którym kilku pilotów przedstawiało skecz parodiujący rodzinę królewską. Wielu z nich żartowało, że alianci pewnie sami słuchali ich występów, lecz ponury cień rzeczywistości uświadomił im, że sielanka w Kabarecie Neumanna nie może trwać wiecznie…
Ze względu na upał panujący w Afryce, wychowanym w Niemczech pilotom każdy dzień przypominał trochę wakacje. W spokojniejsze popołudnia, gdy loty bojowe nie były konieczne, mechanicy i lotnicy opalali się na skrzydłach swoich maszyn, inni słuchali radia, czekając na codzienny rytuał, jakim była piosenka „Lili Marleen”. Niektórzy, jak Jochen Marseille, dysponowali własną kolekcją płyt – głównie jazzowych i swingowych – Goebbels nie miał przecież na tyle dobrego słuchu, by zwrócić na to uwagę. Kolekcja Marseille’a była na tyle imponująca, że gdy wyjeżdżał na urlop, koledzy często pożyczali od niego niektóre krążki. Co ciekawe, zawsze pamiętali o tym, by odłożyć je na miejsce…
Sam namiot Gwiazdy Afryki również prezentował się imponująco – transparentu z takim właśnie napisem nie zdjęto po kręceniu jednego z odcinków kroniki propagandowej, co dodatkowo potęgowało wrażenie, że obóz JG 27 przypomina cyrk… Sam Marseille wiele czasu poświęcał grze w szachy, szlifowaniu angielskiego pod czujnym okiem przyjaciela Matthiasa i dzieleniu się z kolegami koniakiem i innymi rarytasami, nadsyłanymi przez wielbicielki.
Eduard Neumann postąpił słusznie, nawiązując silną nić porozumienia ze swoimi pilotami. Właśnie może ze względu na nią i na uczucie, że JG 27 jest ich drugim domem, lotnicy osiągali tak zdumiewające sukcesy. Zdawali sobie również sprawę z tego, że Barwny Kabaret Neumanna nie jest dla każdego i że na udział w nim trzeba sobie naprawdę zasłużyć…
Bibliografia:
Heaton Colin D., Lewis Anne-Marie, Gwiazda Afryki. Hans Marseille – niepokorny as Luftwaffe, tłum. Ł. Golowanow, Zakrzewo 2014.
Makos A., Alexander L., Rycerze wojennego nieba, tłum. M. Jabłońska-Majchrzak, K. Majchrzak, Poznań 2014.
Komentarze