Wiatr Historii – blog historyczny

5 sierpnia 2015

Emblematy Luftwaffe – kolorowy zawrót głowy

Opublikowano: 05.08.2015, 21:08

Niemieckie siły powietrzne, Luftwaffe, mimo wszelkich przeciwności losu i traktatu wersalskiego, odradzać zaczęły się już w 1920 roku, by po niecałych dwudziestu latach stać się jedną z największych potęg lotniczych na świecie. Na ten niesamowity sukces złożyły się umiejętności lotników i konstruktorów, wysiłek mechaników i przede wszystkim upór i odwaga…

Wśród lotników Luftwaffe panowało powszechne przekonanie, że samolot bez emblematu lub jakiegokolwiek znaku rozpoznawczego jest niczym nieochrzczony statek i tak naprawdę żaden Geschwander nie może nazwać takiej maszyny swoją. Poza względami emocjonalnymi niewielkie „godła” poszczególnych jednostek były zdecydowanie bardziej praktyczne w warunkach bojowych niż większe i bardziej jaskrawe malunki. Tak na przykład tuż przed operacją „Cytadela” (bitwą pod Kurskiem) w 1943 zrezygnowano z charakterystycznego żółtego malowania nosa samolotu, decydując się na bardziej stonowane barwy. Było to bardzo przemyślane posunięcie, bowiem wyróżniający się przód maszyny był niewątpliwą zachętą dla wrogich maszyn, które, celując w nos Heinkla, mogły doprowadzić do tragedii.

Nie można jednak odmawiać niemieckim lotnikom i mechanikom fantazji i inwencji twórczej. Rzecz jasna, nawet w sposobie ozdabiania samolotów dawały się we znaki wewnętrzne różnice pomiędzy pilotami różnego typu maszyn – członkowie załóg bombowców, charakteryzujący się zazwyczaj wyważeniem, precyzją i zdolnością chłodnego kalkulowania, jako emblemat wybierało bardziej klasyczne wzory, podczas gdy znacznie bardziej beztroscy piloci myśliwców prześcigali się w nanoszeniu humorystycznych malunków.

Do takich „klasycznych wzorów” z pewnością zaliczyć można Edelweiß (szarotkę), którą zdobiono m.in. Ju 88 należące do KG 51, którego I. Gruppe zmieniono w 1943 roku w JG 301, skierowany do obrony Rzeszy. Jak wiadomo, szarotka jest kwiatemart7 górskim, często spotykanym w Austrii, a więc miejscu odgrywającym dość ważną rolę – zarówno dla entuzjastów Trzeciej Rzeszy, jak i wielbicieli narciarstwa i sportów zimowych. Kolejnym, dość prostym, motywem był czarny trójkąt równoboczny, znajdujący się na samolotach II. (Schl)/LG 2. Złośliwi mawiali, że dowódcy tej jednostki szturmowej, będącej w posiadaniu wielu podrasowanych na potrzeby szturmowe Bf 109, sami musieli przypominać swoim podwładnym, że wcale nie służą w Jagdgeschwander… Mimo to trójkąt ten używany był bardzo sporadycznie i nie został zapamiętany tak, jak inne „godła”.

Nie bez znaczenia dla zdobień pozostawało miejsce stacjonowania danego oddziału. W przypadku Afryki Północnej najbardziej popularnym pozostawał wizerunek węża ciągnący się niemalże przez całą maszynę. Sympatia do tego gadziego elementu nie oznaczała jednak uniwersalizacji i pełnej rezygnacji z indywidualnych emblematów i symboli – tak też Jabo – Staffel „Afrika” połączyło dosadność załogi bombowców z polotem pilotów myśliwców, malując na samolotach bombę uderzającą w kontynent afrykański.

Podobnie ważną rolę odgrywało wyobrażenie wroga, z którym toczono w danym momencie powietrzną walkę. Stab. II./JG 27 malował na maszynach lwa znajdującego art6się w godle Wielkiej Brytanii, kulącego ogon przed dosięgającym go pociskiem. Podobnego typu, choć nieco bardziej zawoalowane aluzje, dostrzec można w przypadku 10/JG 2, a więc Staffel należącej do słynnego JG „Richthofen” (to właśnie te maszyny dokonały pierwszych nocnych zestrzeleń w bitwie o Anglię). Stworzony przez nią emblemat przedstawia lisa trzymającego w zębach niezidentyfikowany przedmiot. Dopiero po chwili rozróżnić można sterczące druty i anteny, będące pierwszymi radarami stosowanymi m.in. przez aliantów.

Wspomniane już różnice pomiędzy pilotami różnego typów maszyn, przekładające się na tematykę ich „twórczości”, dotyczyły także innych instytucji powiązanych z lotnictwem. Szkoły lotnicze często umieszczały na maszynach szkoleniowych zwierzęta (przeważnie inne niż orły) – Flugseugfuehrerschule B15 Bourges wykorzystała motyw dużego ptaka (biorąc pod uwagę obecność wody, może być to kormoran), karmiącego pisklęta – przekaz jest zatem dość oczywisty. Podobnie jak w przypadku Erg. St. (F)/Nacht, na emblemacie której znalazł się zjeżony czarny kot na tle gwieździstego nieba. Na nieco metaforyczne, choć wciąż typowo humorystyczne, przedstawienie zdecydowała się V./JG 52. Kolorowy (często różowy lub czerwony) Teufelchen (diabełek), miał symbolizować z przymrużeniem oka zadania, przed jakimi stawać miał art5każdy pilot myśliwca… Jeśli już mowa o  kreatywnych pomysłach, wyjątkowo zadziorny był motyw używany często przez 9./JG 1 – pistolet na tle czerwonego serca, które okalał napis „Wer zuerst schießt hat mehr vom Leben” (dosłownie „kto pierwszy strzela, ma więcej z życia”). Jeszcze dalej (o ile to możliwe) pod względem dystansu do siebie zabrnęła I./JG 77, umieszczając na samolotach rysunek… rozwiązanego buta. Co ciekawe, żołnierze owi nazywali czasem swój oddział „Wanderzirkus Jahnke und seine 500 Artisten”, co miało nawiązywać do ich wędrownego trybu życia.

Ideologia nazistowska, stawiająca na propagowanie mitologii germańskiej (a wyjściowo – skandynawskiej), dotarła także do baraków lotniczych – emblematem Kampfgruppe 100 przez długi czas był skandynawski Knar,art4 łódź wykorzystywana w podróżach handlowych i przede wszystkim kolonizacyjnych. Z tego powodu Kampfgruppe nazywana bywała również Wiking-Geschwander. Z kolei do bardziej imperialnych tradycji nawiązywało godło 2./ FA gr. 5 przedstawiające galeon z wydętymi żaglami.

W ostatnich latach wojny nie tylko ludność cywilna państw „osi”, ale i żołnierze zaczęli dostrzegać, że szanse zwycięstwa zmniejszają się z dnia na dzień. Ci, którzy nie mogli wrócić w rodzinne strony, robili wszystko, by zaklinać szczęście – absurdalnymi przesądami, amuletami, czy specjalnymi „Glücksbringer”, malowanymi na samolotach (jednym z nich był kominiarz (Schornsteinfeger), używany przez I./JG 51). W niemieckim art3kręgu kulturowym liczba 13 także uważana jest za pechową (np. jedną z pierwszych rzeczy, jaką uczyniono po przybyciu Hansa Joachima Marseille’a do Afryki, było zmienienie jego samolotu z „13” na „14”) – ktoś jednak musiał nosić ten numer. Dlatego też Stab II./JG 26 zdecydował się umieścić owa pechową liczbę w konturze czterolistnej koniczyny. W końcu, jak mówią, lepiej zapobiegać niż leczyć…

                Nie należy oczywiście przeoczyć roli, jaką w życiu żołnierza odgrywały kobiety – i nie chodzi tu tylko o przygodne romanse, ale związki z prawdziwego zdarzenia. Również i lotnicy Luftwaffe dbali o to, by oddać wybrankom swojego serca należyty szacunek (był to jeden z wielu aspektów, silnie nawiązujących do średniowiecza, który przysłużył się do ukształtowania określenia „rycerze przestworzy”). Imię „Usch” widniało na maszynie „asa wszech czasów” Ericha Hartmanna, a „Christl” zdobiło samolot Gerda Barkhorna, pilota, któremu również udało się osiągnąć zdumiewającą liczbę 301 zwyscięstw.

                Także po wojnie, w odradzającym się niemieckim lotnictwie, oznakowania i emblematy samolotów pełniły ważną funkcję. W tym jednak wypadku miały one motywować nowych lotników, będących przyszłością kraju. Wiedział o tym Erich Hartmann, gdy objął dowództwo nad JG 71. Podziwiany przez nowych podwładnych, postanowił wszystkie maszyny ozdobić „czarnym tulipanem”, będącym znakiem rozpoznawczym „czarnej Karayi”. I mimo wątpliwości zwierzchnictwa („Hartmann, te samoloty wyglądają okropnie!”) i podważania kompetencji asa Luftwaffe, starania Ericha Hartmanna przyniosły należyty skutek – wyszkoleni przez niego piloci odnosili później wiele sukcesów w lotnictwie sportowym, cywilnym i wojskowym.art1

                Według Maslowa jedną z najważniejszych potrzeb ludzkich jest potrzeba przynależności – na podstawie przytoczonych przykładów widać jak na dłoni, że nawet tak niewielki i z pozoru nic nieznaczący element, jak zdobienie samolotu czy zwykły emblemat, pozwalał lotnikom i całej obsłudze naziemnej dostrzec pewną więź łączącą ich ze sobą, pozwalającą staczania jeszcze bardziej zażartych walk powietrznych – w końcu wer zuerst schießt hat mehr vom Leben!

Bibliografia:

http://www.wwiidaybyday.com/emblems/luftwaffe/

Constable T., Toliver R., The Blond Knight of Germany ,Doubleday Company, Nowy Jork 1970.

Heaton D. C., Lewis A., Gwiazda Afryki. Hans Marseille – niepokorny as Luftwaffe, tłum. Ł. Golowanow, Replika, Zakrzewo 2012.

McNab C., Orły Hitlera, tłum. G. Siwek, RM, Warszawa 2014.

Metzmacher A., Feuertaufe mit „Barbarossa” [W:] Flugzeug Classic 8/2015, str. 68-73.

 

Alicja Sułkowska

 

_________________

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, zostaw po sobie ślad na Facebooku

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.